IMG_0594aaa

Wywiad z panią Heleną Janiszewską

– dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Szamotułach w latach 1995 – 2003

 

Grupa młodych dziennikarzy z klasy IVa i VIb postanowiła dotrzeć do osób, które związane były ze Szkołą i wywarły duży wpływ na jej oblicze. Uczniowie poprosili o rozmowę byłą dyrektor SP2 w Szamotułach panią Helenę Janiszewską.

 

Red. Wiktor Til: Czy może nam Pani powiedzieć, ile lat pracowała Pani na stanowisku dyrektora szkoły?

Pani Helena Janiszewska: Byłam dyrektorem 14 lat od1995r. do 2003r. Jako nauczyciel pracę podjęłam w roku 1959. W Szkole Podstawowe nr 2 zaczęłam uczyć w 1965 roku jako wychowawczyni klasy IV. Później otrzymałam wychowawstwo w klasie I i uczyłam tych uczniów do klasy VIII. Bardzo się z tą klasą zżyłam. Do tej pory pamiętam nazwiska i imiona swoich wychowanków, a klasa była bardzo liczna – należało do niej 44 uczniów.

Red. Weronika Kubiak: Jakich przedmiotów Pani uczyła?

Pani Helena Janiszewska: Uczyłam historii, języka polskiego, plastyki, techniki. W naszej szkole odbywały się kiedyś warsztaty ślusarsko – tokarskie. Mieliśmy do tych zajęć specjalnie przygotowaną i wyposażoną salę – była to sala nr 15. Uczyłam dziewiarstwa – dziewczyny robiły sobie na drutach swetry, rękawice, czapki, szale. Uczyłam też szycia na maszynach, haftowania, gotowania i pieczenia. Gotowaliśmy pyszne zupy, piekliśmy babki, doskonale nam się udawał jabłecznik. Kiedy dzieci przyrządziły coś dobrego do jedzenia, częstowały potem, nauczycieli, koleżanki i kolegów z innych klas. Po całej szkole rozchodził się wspaniały zapach pieczonego ciasta i każdy chciał go spróbować.

Red. Klaudia Obrempalska: Jak kiedyś wyglądała szkoła? Czy bardzo się zmieniła od tamtych lat?

Pani Helena Janiszewska: Szkoła bardzo się zmieniła. Kiedy zaczynałam pracę, nie mieliśmy wewnątrz szkoły toalet. Ubikacje były na dworze. Sale lekcyjne wyglądały inaczej. Dopiero po kilku latach ciężkie, drewniane ławki zastąpiły lekkie stoliki i krzesła, a tablice, po których pisało się kredą, zastąpiły te białe magnetyczne, na których piszecie pisakami. Kupowali je sami uczniowie. W naszej szkole był taki zwyczaj, że każda klasa, która kończyła naukę, zostawiała po sobie jakąś pamiątkę, np. tablicę magnetyczną. Był to tzw. „Dar Absolwentów”. W ten sposób zmieniało się wyposażenie szkoły. Pomagali też darczyńcy – sprzymierzeńcy szkoły.

Red. Jacek Mikołajczak: A my już teraz mamy 3 tablice interaktywne i kilka  projektorów! Podoba się Pani teraz w naszej szkole?

Pani Helena Janiszewska: Szkoła jest bardzo ładna, zadbana. Jestem dumna, że tu pracowałam.

Red. Ola Cygan: Czy w naszej szkole były kiedyś mieszkania prywatne?

Pani Helena Janiszewska: W niektórych pomieszczeniach mieszkali nauczyciele ze swymi rodzinami. Pan kierownik Stanisław Tokarz zajmował tę część, gdzie obecnie mieści się sekretariat, stołówka i świetlica. Kancelaria była na dole, teraz tam jest gabinet higienistki szkolnej.  Na górze – gdzie teraz macie salę komputerową mieszkał pan Stanisław Lis. Kiedy przeprowadził się na ulicę Staszica, mieszkanie zajął pan woźny Gierczyński.

Red. Weronika Kubiak: Jak kiedyś było w naszej szkole? Jacy byli uczniowie i nauczyciele?

Pani Helena Janiszewska: Była to skromna szkoła, ale z tradycją. Wychowała wielu mądrych, światłych i ciekawych ludzi. Miałam okazję ich uczyć. Wśród naszych absolwentów są siostry zakonne, księża, pracownicy urzędów, nauczyciele.

Gdy zaczynałam pracę, kierownikiem szkoły był pan Stanisław Tokarz. Później tę funkcję zastąpiono nazwą dyrektor szkoły. Objęła ją pani Anna Starzonek. Ja przez kilka lat pełniłam funkcję wicedyrektora, a w roku 1995 zostałam mianowana na stanowisko dyrektora. Gdy w  2003 roku udałam się na emeryturę, dyrektorem został pan Ryszard Pajkert.

Kiedyś w tym budynku funkcjonowały dwie szkoły – Szkoła Podstawowa nr 2 i Szkoła Specjalna nr 5. Klasy specjalne mieściły się w 4 salach, np. gdzie teraz jest zerówka, w sali nr 27, 30. Kiedy w roku 1990 przeniesiono szkołę specjalną do byłego gmachu partii, w Dwójce zostało 118 dzieci. Wkrótce jednak zaczęły napływać z innych szkół, a przez rok uczyły się u nas dzieci z Trójki. Kiedy kończyłam pracę, w szkole było już 440 uczniów.

Red. Klaudia Obrempalska: Co w pracy dyrektora było najtrudniejsze?

Pani Helena Janiszewska: To, że nie było sali gimnastycznej. Bardzo zależało mi, aby dzieci miały dobre warunki do uprawiania sportu. Projektów było wiele. Jeden z nich zakładał, że powstanie sala dmuchana. Obawialiśmy się jednak, że taka sala nie przetrwa długo. Nie udało się wybudować nowej sali. Nie było na to funduszu.

Podjęliśmy więc starania, aby zrobić małą salę w piwnicy. Było to bardzo trudne zadanie, ponieważ w tym miejscu, gdzie teraz ćwiczycie na wuefie, była ziemia. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak wybrać tę ziemię. Żeby tego dokonać, musieliśmy zerwać podłogę w sali nr 30. Kiedy już sala była urządzona, okazało się, że do tego pomieszczenia zaczęła przeciekać woda. Trzeba więc było zrobić studzienkę przy szkole.

Drugi problem, który spędzał mi sen z powiek, to ubikacje. Zostały wybudowane i pięknie wyposażone dużym nakładem sił i pieniędzy, aby dzieci już nie musiały wychodzić na dwór.

Red. Klaudia Obrempalska: Czy boisko było takie jak teraz?

Pani Helena Janiszewska: Boisko miało takie same wymiary, ale wyglądało inaczej. Nie było na nim pozbruku, rosło więcej drzew. Kiedy powstały plany budowy sali, boisko miało  być przesunięte w stronę parku. Na starych mapach teren wzdłuż boiska przynależał do szkoły. Nową salę planowano wybudować na miejscu  parkingu przy restauracji Maryna.

Red. Ola Cygan: Czy szkoła kiedyś była dobrze rozwinięta sportowo?

Pani Helena Janiszewska: O tak! Zdobywaliśmy bardzo wiele trofeów i nagród. Mistrzostwo w piłce nożnej, w biegach przełajowych. Nasi uczniowie po przejściu do szkół średnich osiągali bardzo dobre wyniki sportowe. Oprócz małej sali w szkole, korzystaliśmy z sali w parku, współpracowaliśmy z SP4 (obecnie Gimnazjum nr 1) – dzieci chodziły tam na SKS.

Red. Wiktor Til: Jaka była Pani ulubiona klasa?

Pani Helena Janiszewska: Wypuściłam dużo roczników, ale najmilej wspominam rocznik 1960. Bardzo dobrze się uczyli. Teraz są lekarzami, nauczycielami. Dostaliśmy podziękowanie od władz za bardzo dobre przygotowanie do liceum. Przychodzili całą klasą do mnie do domu – 34 uczniów. Odwiedzali też szkołę po jej ukończeniu. Tradycją stało się, że absolwenci przychodzili i pokazywali swoje świadectwa.

Red. Weronika Kubiak: Którzy nauczyciele pracowali najdłużej.

Pani Helena Janiszewska: Pani Maria Sierant – uczyła klasy I – III, pani Antonina Bździel – uczyła fizyki i chemii, pani Maria Trafas – języka polskiego, pani Maria Kowalczyk – matematyki.

Red. Ola Cygan: Dlaczego wybrała Pani zawód nauczyciela?

Pani Helena Janiszewska: Kocham dzieci, już chyba w kołysce lubiłam dzieci – tak mówiła moja mama. Stare przysłowie mówi: „Obyś cudze dzieci uczył”. W moim przypadku to było nagrodą a nie karą.

Red. Klaudia Obrempalska: Jak się kiedyś dzieci bawiły na boisku?

Pani Helena Janiszewska: Chłopcy grali w piłkę, młodsze dzieci bawiły się w zabawy ze śpiewem, np. „Chodzi lisek”, „Panno Julianko”. Zimą lepiły bałwana, chodziliśmy na górkę koło Zamku Górków i tam dzieci zjeżdżały na sankach.

Red. Ola Cygan: Dlaczego pani wybrała właśnie tę szkołę?

Pani Helena Janiszewska: Kiedy rozpoczynałam swoją praktykę zawodową, obowiązywał nakaz pracy. Każdy musiał stawić się do pracy w wyznaczonym miejscu. Dzięki temu przez rok pracowałam w Rejonie Eksploatacji Dróg Publicznych koło Sierakowa. Byłam też nauczycielką szkoły podstawowej w Brodziszowie.

Red. Wiktor Til: Jakie Pani miała dzieciństwo?

Pani Helena Janiszewska: Mile wspominam moje dzieciństwo. Pochodzę z rodziny wielodzietnej, mieszkałam na wsi. Mój ojciec był społecznikiem. Działał dla dobra kraju i najbliższego środowiska. Kiedy zaszła potrzeba, rodzice oddali część własnego domu, aby dzieci mogły się uczyć religii. Wówczas proboszczem w naszej parafii był ksiądz Szklarek.

Red. Wiktor Til: Czy wyjeżdżała Pani za granicę?

Pani Helena Janiszewska: Tak, byłam za granicą kilka razy, choć nie było to takie proste. Trzeba było najpierw załatwić wizę. Bardzo mile wspominam wycieczkę do Francji, dokąd pojechaliśmy razem z uczniami na zaproszenie zaprzyjaźnionej szkoły w Oise. Odbywaliśmy wspólne zajęcia z dziećmi francuskimi.  Kiedy w Polsce w stanie wojennym nie było w sklepach słodyczy, przysyłali naszym uczniom paczki, przywozili też słodycze samochodem. Dzieci były zachwycone.

Red. Jacek Mikołajczak: Czy ma Pani jakieś zwierzątko?

Pani Helena Janiszewska: Kocham zwierzęta, zawsze miałam psy i koty, nawet kanarki. Teraz mam tylko kota.

Red. Wiktor Til: Jaki lubi pani kolor?

Pani Helena Janiszewska: Czarny, czerwony, zielony – bo kojarzy się z wiosną.

Red. Wiktor Til: A jaka jest Pani ulubiona książka?

Pani Helena Janiszewska: Kiedy byłam dzieckiem uwielbiałam „Plastusiowy pamiętnik”, później „Lalkę”.

Red. Katarzyna Solarz: Czy uczyła Pani kogoś z obecnego grona pedagogicznego?

Pani Helena Janiszewska: Tak, panią Hanię Durak, panią Ewę Sikorską, ale też niektórych z waszych rodziców: mamę Weroniki – Iwonkę Turtoń, Natalkę  i Małgosię Obempalską, Justynę i Romana Wesołowskich…

Red. Ola Cygan: Co pani najbardziej lubiła?

Pani Helena Janiszewska: Szkolne imprezy! Lubię spotykać się z ludźmi, rozmawiać. Bardzo lubiłam Dzień Patrona. Tego dnia obchodzę imieniny, więc święto naszej patronki Marii Konopnickiej było także moim świętem. Lubiłam też jeździć konno. Prowadziłam z wielkim zaangażowaniem drużynę harcerską. Jeździliśmy na biwaki, obozy harcerskie np. do Jeleńca. Pojechaliśmy na obóz międzynarodowy do Czech. Na trzydniowy biwak do Jeleńca udawała się cala szkoła, bo wszyscy uczniowie należeli do ZHP. Młodsze dzieci jechały autobusem, a starsze do Sierakowa kolejką wąskotorową a potem z dworca do obozowiska szły pieszo. Spali pod namiotami. Robiliśmy wielkie ognisko, piekliśmy ziemniaki i kiełbaski. Organizowaliśmy im nocne podchody w lesie.

Red. Katarzyna Solarz: Czy lubi Pani przychodzić do naszej szkoły?

Pani Helena Janiszewska: Lubię przychodzić do szkoły. Chętnie czytam o sukcesach i cieszę się, że szkoła się rozwija. Myślę, że będziecie przynosić chwałę szkole. Jesteście tą cząstką, która tworzy tę szkołę.

Red. Ola Cygan: Chciałby Pani wrócić do szkoły i uczyć?

Pani Helena Janiszewska: Chciałbym, ale czasu się nie zmieni. Dziękuję Wam bardzo za to, że mnie zaprosiliście. Miło było powspominać dawne lata. Cieszę się, że interesuje Was przeszłość naszej szkoły.

Red.:  Dziękujemy Pani bardzo za barwną opowieść. Jesteśmy wdzięczni za ciekawostki o szkole i ludziach z nią związanych. Opiszemy je na szkolnej stronie, a może w przyszłości powstanie z tego książka.

Na zakończenie uczniowie klas VI specjalnie dla naszego gościa zatańczyli poloneza. Pani Dyrektor Małgorzata Jagiełłowicz oprowadziła Panią Janiszewską po szkole i pokazała, co się zmieniło w murach Dwójki od wakacji.

Wywiad zorganizowała i zapisała

Maria Tomkowiak